17 czerwca DZIEŃ PRZECIWDZIAŁANIA PUSTYNNIENIU I SUSZY
Polska nie jest krajem zasobnym w wilgoć. Deszczowe niże nadciągają nad nasz kraj najczęściej znad Atlantyku, więc zdążą sporą część deszczu pozostawić nad Francją i Niemcami. Do tego maksimum opadów przypada u nas w porze letniej, a nie wtedy, gdy rośliny tego potrzebują najbardziej, czyli na wiosnę.
Do niedawna jeszcze wiosenne niedobory wody w glebie uzupełniały topniejące śniegi. Ale gdy trafia się zima bezśnieżna lub z niewielką ilością śniegu, można liczyć tylko na deszcz. Gdy nadciągnie słoneczny i suchy układ wyżowy znad Rosji, wiosenną suszę mamy murowaną.
Do lat 80. ubiegłego wieku susze nawiedzały nasz kraj średnio co pięć lat. Od tego czasu globalne ocieplenie sprawiło, że zdarzają się już co drugi rok. Niestety, im cieplej, tym szybciej paruje woda, więc aby wilgotność gleby pozostawała taka sama, deszczu powinno być więcej. Tymczasem wcale go nie przybywa. A na domiar złego zmienia się charakter opadów. Nawet jeśli rocznie spada średnio tyle samo deszczu, częściej są to opady gwałtowne i nawalne niż umiarkowane i kilkudniowe. Taki deszcz, zamiast wsiąkać, spływa po powierzchni do kanalizacji, strumieni i rzek. Dzieje się tak tym bardziej, gdy ziemia jest wysuszona.
Polska już teraz ma najmniejsze zasoby wód gruntowych w Europie, są mniej więcej takie same jak w Egipcie. Jest tak m.in. w rezultacie osuszania bagien i mokradeł po wojnie – pod pola uprawne, a także w walce z malarią. Reszty dokonaliśmy przez ostatnie dekady, gdy zupełnie przestaliśmy się troszczyć o wodę.
O tym, czy jest szansa na spowolnienie skutków suszy dowiesz się z poniższej prezentacji. Zapraszamy!!!
Źródło: polityka.pl